autor: Leszek Żądło
Praktykę duchową często nazywamy drogą lub ścieżką. Osoby rozwijające się duchowo często porównuje się z podróżnikami. Wiele szkół i książek zachęca do podróży w celu odnalezienia prawdy. Jedne zachwalają podróże do miejsc świętych (pielgrzymki), a inne podróże w głąb siebie.
Być może chciałeś kiedyś wybrać się w podróż w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do praktyki? Albo pragniesz doświadczać zmienionych stanów świadomości? Przecież tak wiele książek i artykułów w Internecie gloryfikuje “tripy”?
Podróże bywają wartościowe. Te najcenniejsze zdarzą się, gdy będziesz gotowy. Kiedy dokonasz wyboru, możliwość sama do ciebie przyjdzie.
Ludzie, których powinieneś spotkać NA PEWNO staną na twojej drodze. “Gdy uczeń jest gotowy, nauczyciel się znajdzie”. Będzie tak, gdy w wyobrażeniach uznasz, że na to zasługujesz. I nie uda ci się spotkać ludzi, których spotkać nie powinieneś, nawet jeśli tego bardzo pragniesz.
Podróże poszerzają fizyczne pole widzenia. Pokazują także szerzej inne wymiary, na przykład myślowy i emocjonalny. Proponuję ci jednak zacząć od tu i teraz, gdzie się znajdujesz. Jest to aktualnie najlepsze miejsce dla uświadomienia sobie, co masz robić. Właśnie dlatego jesteś tu, gdzie jesteś. Przecież cała twoja przeszłość, wszystkie twoje wybory, doprowadziły cię właśnie do tego miejsca.
Jest jeszcze inny aspekt podróżowania: Gdy wyjeżdżam, zabieram swoje “tutaj” i wędruje ono ze mną. A więc, zawsze, w każdej chwili, w której jesteś, JESTEŚ TERAZ I TUTAJ. W samochodzie, pociągu, na wakacjach, w górach, gdziekolwiek.
Gdziekolwiek się udasz, twoje ja, czyli twoje wyobrażenia, podążą za tobą. Z tobą też będzie się przemieszczać twoje Wyższe – prawdziwe ja. Jeśli nie potrafisz go odkryć tu i teraz, wątpliwe jest, by ci się udało tego dokonać gdzie indziej. Może nie nadszedł jeszcze czas, ale odkrycie siebie nie zależy od miejsca, w którym jesteś.
Odkrycie siebie to efekt podróży w głąb siebie! W głąb nieświadomej sfery swego umysłu. Błędem jest ograniczać ją do podświadomości. Jednak prawdą okazuje się, że droga do Boga prowadzi przez podświadomość. Przez jej poznanie i opanowanie. To ważne stwierdzenia, których zdają się nie rozumieć ludzie pragnący podróżować w głąb siebie, a także ci, którzy takich podróży się obawiają.
Zawartość podświadomości może nas zaskoczyć. I wielu boi się zajrzeć w jej zakamarki. Nie należy ich do tego przymuszać, bo jeśli mają zbyt niską samoocenę, to tylko mogą sobie zaszkodzić. Takie osoby albo są przerażone tym, co w sobie odkryły, albo twierdzą, że “ktoś im nawciskał” kłamstw, bo w ich umyśle nie mogłoby być czegoś tak potwornego.
Jeśli nawet nie chcesz wybrać się w podróż w celu poznania tajemnic swej podświadomości, spróbuj przyjrzeć się temu, jak żyjesz. To, jak żyjesz, zależy od tego, co masz w podświadomości.
A kogo za to obwiniasz?
Zwalanie winy na innych i mówienie: “To nie ja, to oni” jest ukazaniem nieświadomości i stanu skołowania twojego umysłu. To, co pojawia się na zewnątrz i sprawia ból, sam sobie wykreowałeś za pomocą własnych myśli.
Każdy, kto ma jakieś wyobrażenia czy wierzenia, stara się udowodnić, że racja leży po jego stronie. Dzieje się to częściej nieświadomie, niż świadomie. Zdopingowana wyobrażeniami podświadomość spieszy dostarczać ci dowodów, że tak właśnie jest, jak to sobie wyobrażasz. A efekt to twoja codzienność!
Podróże w świecie fizycznym i w głąb podświadomości, to nie wszystko. Wielu “nauczycieli duchowych” zaleca świadome sny, podróże astralne lub narkotyczne “tripy”.
Zobaczmy, na jaki grunt trafiają te zachęty i jakie pociągają konsekwencje?
Człowiek, który nie potrafi w satysfakcjonujący sposób świadomie radzić sobie z emocjami, z myśleniem, z wyobrażeniami, chce się odciąć od wyższych poziomów przeżywania. Na wyższych poziomach świadomości nie jest on obecny świadomie, na ich poziomie “śni”. Postępuje jak gdyby myślał, jak gdyby przeżywał. Często zamyka swoje myśli i odczucia w energetycznej kuli znajdującej się przed jego oczyma. Stamtąd czerpie wszelkie informacje o „świecie”.
Ale to są złudy. To, co wydaje mu się, że robi, dzieje się samo bez jego wiedzy. Tak właśnie bezwiedne działanie zachęciło wielu młodych ludzi do brania narkotyków (alkohol, herbata i papierosy są także narkotykami).
Bezwiedne przeżycia na wyższych poziomach kuszą, ponieważ wydarzają się tak łatwo, bez wysiłku, bez pracy. Dość często spotykamy się z przekonaniem, że narkoman nie musi nic robić, ażeby osiągać poziomy świadomości właściwe dla urzeczywistnionych. Jest to niestety złudą, ponieważ gwałci wolę, uzależnia się od dawki specyfiku. Ktoś, kto żyje odlotami, nie umie się znaleźć ani w tym, ani w “tamtym” świecie, ponieważ rzeczywistość często przestaje go interesować. A ponadto jest bezradny wobec tego, czego doświadcza, nie ma bowiem wykształconych władz poznawczych i wykonawczych na poziomach świata nieprzejawionego, na których się nagle znalazł. A gdyby nawet miał takie umiejętności, to i tak świadomie nie może TAM działać. Przeżywa tylko sen w wyższych ciałach. Ponieważ nie jest świadomy, to wyższa rzeczywistość, pozostaje ciągle dla niego złudą.
Człowieka biorącego narkotyki w celu doświadczania wyższych stanów “świadomości” można porównać do ryby z głębi oceanu, wyrwanej gwałtownie ze swego środowiska za pomocą sieci rybackiej na pokład. Ryba z głębokich wód oceanicznych nie jest przystosowana do życia na powietrzu, w jasności słonecznej.
Podobnie czuje się człowiek po zażyciu narkotyku.
Czy ryba wyciągnięta z głębokich wód, w których panuje ogromne ciśnienie wody, umie i może się bez wody obejść? Nie, zdechnie, jeżeli zaraz nie wróci do wody. Narkoman też nie może cały czas znajdować się pod wpływem narkotyku.
Czy ryba umie porozumieć się z rybakami? Czy ich rozpoznaje? Czy wie, gdzie jest? Nie. To tak, jak człowiek, który znalazł się na wyższych poziomach umysłu, nie dochodząc do nich przez praktykę. Nie jest obecny i przytomny w ciałach urzeczywistnienia, lecz jest na tym poziomie.
„Szok, zachwyt, ekstaza” – takie są opowieści. Lecz co daje ten stan dla codzienności, poza gwałtowną żądzą powrotu do niego?
Hmm… Warto posłuchać opinii tych, którzy podróżują na trzeźwo i przytomnie. A oni twierdzą, że gdziekolwiek się udasz, ciągle będziesz mieć jedno i to samo narzędzie do poznania TEGO, CO NAPRAWDĘ JEST – swój trzeźwy, myślący i rozeznający umysł. Nie musisz nigdzie pielgrzymować, nie musisz szukać swego miejsca. Już jesteś w tym miejscu, gdzie możesz znaleźć coś, co będzie podstawą twojej praktyki. Wystarczy wyprawa do wnętrza siebie – po trzeźwo myślący umysł.
Tu i teraz jesteś ze swoją osobą – twoim własnym warsztatem doskonalenia się.
Co można poznać podróżując w głąb siebie na trzeźwo i przytomnie?
Po pierwsze – miłość, mądrość i moc. Ale poznać je możemy dopiero po oczyszczeniu podświadomości. Oczyszczeniu między innymi z efektów podróżowania w nietrzeźwym stanie świadomości.
Po drugie – Boga.
Bóg jest miłością, ale też i jest sukcesem Najwyższej Jakości!
Wielu bulwersują takie stwierdzenia. Powinni więc zastanowić się, czymże innym Bóg mógłby być? Może ściekiem pomyj?
Bóg jest miłością. A miłość to uczucie najwyższej jakości. Jest mądrością i to też najwyższej jakości. Cokolwiek chciałbyś powiedzieć o Bogu, musisz dojść do wniosku, że zawsze i wszędzie możesz Mu przypisać Najwyższą Jakość.
A czym jest sukces Najwyższej Jakości?
Osiągnięciem Najwyższej Jakości.
To musi ci się udać pojąć, nawet jeśli nie medytujesz. Ale tylko dzięki medytacji poznasz głębię tego stwierdzenia i wszystkie jego konsekwencje. A są one cudowne!
Po trzecie – ty jesteś TYM. Jesteś boski.
Jak do tego można dojść?
Otóż na pewno nie za pomocą snów, eksterioryzacji, czy “tripów”.
W przypadku oczyszczania podświadomości skuteczne okazują się praktyki takie jak regresing, rebirthing, czy specjalne ćwiczenia oddechowe.
Jeśli chcemy poznać to, co w nas boskie, musimy się nauczyć relaksu i medytacji. To dzięki zastosowaniu takich środków nasza podróż w głąb siebie będzie podróżą do tego, co w nas najlepsze.
Nagroda jest wspaniała, ale droga do tego co najlepsze, prowadzi przez osty, ciernie i pustynię podświadomości. Jedno jest pocieszające: na nagrodę nie trzeba długo czekać. Dzięki opanowaniu sztuki medytacji szybko zaczynamy jej doświadczać.
Można by zadać pytanie: po co to wszystko? Czy po to, by się przekonać, by zaspokoić żądzę poznania?
To też, ale w mniejszym stopniu. Podróżowanie w głąb siebie okazuje się przynosić praktyczne korzyści. Dzięki oczyszczeniu podświadomości zdrowiejemy, ułatwiamy sobie i uprzyjemniamy życia. A dzięki kontaktowi ze sferą boskości mamy wspaniałe inspiracje, które możemy przenieść do naszego codziennego życia, by stało się ono piękniejsze, łatwiejsze, lepsze i pełne sensu!
Czy to mało?
Komentarze